zanim umrę...





Do Krakowa dotarła niezwykła akcja "Before I Die I want to".
Początek temu niesamowitemu przedsięwzięciu dała Candy Chang malując farbą tablicową ścianę opustoszałego budynku w Nowym Orleanie. Miał to być hołd dla tragicznie zmarłej matki artystki i jednocześnie terapia dla niej samej.
Idea jest bardzo prosta - wystarczy dokończyć zdanie... dla Candy zaskoczeniem było, kiedy jej projekt zrealizowano w 50 różnych miejscach na całym świecie. Ludzie w miastach, w drodze do pracy, szkoły, na spacerze mijając tablicę dopisują inspirujące myśli. Czasem bardzo proste, czasem o ogromnej mocy... Wszystkie skłaniają do refleksji nie tyle nad śmiercią a nad życiem właśnie.

Kiedy umierał mój Dziadek, była to moja osobista próba zmierzenia się ze śmiercią, doświadczenia jej tak bardzo obok. Zawsze powtarzałam sobie, że przecież można się przygotować. Ale nie, nie można.
Mam świadomość, że kiedyś odejdę ja, kiedyś odejdzie mój mąż, moja mama... Nie przeraża mnie to teraz, ale wiem, że kiedy przyjdzie się z tym spotkać, to moje serce będzie pękać.
Myślę, że nie boję się śmierci, bo wierzę, że Bóg się mną i bliskimi zaopiekuje. Wierzę, że jest obok i czuwa nade mną i nic co niewyobrażalnie trudne nie dzieje się bez powodu. Ale mam wokół siebie i takich ludzi, którzy nie są w stanie nawet o tym myśleć, a co dopiero mówić. I kiedyś usłyszałam "zazdroszczę Ci, że wierzysz w życie wieczne, bo masz spokój a ja się boję, że tam nic nie ma".

Zanim umrę chciałabym...

Myślę, że jest to świetny sposób, aby pomóc sobie z tym tematem - daje to doskonałą okazję, żeby skupić się jednak na tym co teraz, co można zrobić aby przeżyć to życie na milion procent. I nie mieć do siebie żalu w żadnej jego sekundzie.

Zatem jeśli masz ochotę to jest okazja w Krakowie, na Rajskiej przed Małopolskim Ogrodem Sztuki. Akcja potrwa tam do końca wakacji.

Zapraszam na stronę projektu Before I Die oraz do zapoznania się z sylwetką artystki Candy Chang.






*zdjęcia pochodzą ze strony artystki

4 komentarze:

  1. Widziałam umieranie na własne oczy... za rękę trzymałam Babcię, kiedy odchodziła z tego świata... i mimo, że to niełatwe doświadczenie to dzięki niemu poczułam, że śmierć może dać ukojenie i spokój... przestałam się więc jej bać. Boję się tylko tego, że może przyjść nagle, niezapowiedziana, zabrać mnie i co wtedy z moją Polą? to jest dla mnie największe zmartwienie związane z moim odejściem. I chociaż zwykle staram się o tym nie myśleć to są dni kiedy takie czarne myśli do głowy mi przychodzą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem o czym mówisz... kiedy całej rodzinie zabrakło już sił, to mnie dali komórkę, na którą zadzwonią ze szpitala "jakby co". a ja leżałam całą noc, wpatrywałam się w ten telefon i modliłam, żeby zadzwonił...

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rzecz. Idę jutro, albo pojutrze. Starczy mi tablicy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zdaje się, że jest regularnie czyszczona, żeby każdy mógł się zapisać :)

      Usuń