Pomysł na kolację naszedł mnie przy pracowniczym biurku a droga skojarzeń była prosta - czwartek, muszę jechać do Makro i nagle cyk! Lampka! Makro, czwartek = świeże mule!
I tak też było. W całym Krakowie na świeże owoce morza chodzi się w czwartki. A żeby było nieco taniej i do tego jeszcze dla frajdy z gotowania postanowiłam przyrządzić mule, które świeżuteńkie udało się kupić właśnie w Makro. I było bardzo przyzwoicie, bo 27zł za kilogramową siateczkę.
Wiedząc, że to małż zje niemal cały kilogram tych małży postanowiłam dorzucić do kolacji jeszcze spaghetti aglio e olio.
Oto co było mi potrzebne:
MULE A'LA MARINARA SPAGHETTI AGLIO E OLIO
1 kg małży paczka makaronu spaghetti
1/5 kostki masła oliwa extra vergine
100ml białego, wytrawnego wina duża główka czosnku
słodka śmietanka świeża papryczka chili, czerwona, średniej wielkości
1 duża szalotka świeża natka pietruszki
świeża natka pietruszki sól morska
Mule bardzo lubią zimną wodę. Bardzo zimną.
Jeżeli nie są oczyszczone, należy je wyszorować, czy nawet zeskrobać nożykiem bisiory, czyli te zwisające niteczki.
Podczas mycia można też zauważyć, które są już martwe - to te, których skorupa się otworzyła. Te należy wyrzucić.
Jeśli dysponujemy takimi już oczyszczonymi to tylko wysypujemy je do zlewu czy miski z zimną wodą.
Teraz trzeba przygotować sos. Jest szybki i prosty.
Siekamy szalotkę, w rondlu rozpuszczamy masło, dorzucamy cebulkę i na mocnym ogniu pozwalamy jej się zarumienić. Kiedy cebulka jest gotowa, dolewamy nasze wino (nam skapnęło nieco więcej niż 100ml, ale lubimy ten posmak). Chwilkę pozwalamy się podgotować i dorzucamy pietruszkę, wedle uznania. Ja kupiłam taką świeżą w doniczce i oberwałam jej połowę listków.
Kolej na mule, dorzucamy je do rondla i lekko mieszając, potrząsając rondlem czy jak tam kto woli pozwalamy im wymieszać się z sosem do 5 minut. Po zdjęciu z ognia, kiedy sos się uspokoi dolewamy śmietankę. Celowo nie podałam ilości, bo to zależy jak łagodny chcecie sos. Warto próbować!
Ważne! Mule, które się nie otworzyły niestety też trzeba wyrzucić.
Jeśli nie przygotowujecie makaronu, to dobrze jest dodać do dania bagietkę. Pokroić lub lepiej połamać i dołożyć na osobnym talerzyku. Pyszności. A jakie zapachy!!
A jeśli ktoś ma ochotę jeszcze na makaron, to bardzo proszę. Robi się jeszcze szybciej niż mule.
Makaron gotujemy, dodając uprzednio soli i odrobiny oliwy do garnka. Ja dodaję sól morską mieloną.
Siekamy czosnek drobno, podobnie pietruszkę i papryczkę chili - uwaga, lepiej nie potrzeć sobie oczu takimi palcami z sokiem.
Na dużą patelnię lejemy oliwę, tak od serca. Dorzucamy czosnek i paprykę i smażymy, można dorzucić trochę świeżo mielonego pieprzu, najlepiej ziołowego. Uwaga na czosnek, lubi zrobić się gorzki, kiedy za długo posiedzi w oliwie. Na koniec pietruszka i ugotowany makaron. Minutka czy dwie mieszania i gotowe.
Szybko, prawda?
Do obu dań podać najlepiej mocno schłodzone, białe półwytrawne wino, przynajmniej my tak lubimy.
SMACZNEGO!
Teraz to ja Cię pewnie załamie, ale mimo, że ja mieszkam w raju owoców morza, to ich nie jadam i nie lubię ;) Chociaż wierzę, że to co upichciłaś było smaczne :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z upalnego Kraju Basków :)
Myślę, że jednak słowiańska dusza też by się we mnie odezwała, gdybym miała tego wszędzie wokoło. Ale u nas świeże owoce morza to rzadkość, może dlatego mam z nich taką frajdę.
UsuńI nadal zazdroszczę :)
Pozdrawiam również!