a chciałam mieć chłopca...




Pamiętam jak kolejny raz podczas wizyty u ginekologa pytałam, czy jest pewien, że tam między tymi nóżkami to nic nie ma!?

Bardzo chciałam mieć chłopca. 
Bałam się trochę różu, falbanek, płaczu z byle powodu, kwiatków, motylków i błyszczących księżniczek...
W dniu urodzin mojej córki wszystko przestało być istotne - jedynym moim zmartwieniem było, żeby dostała dyszkę, żeby była zdrowa i silna.
Oczywiście z różem walczyłam namiętnie - pierwsza kołderka małej była w czarno-białe owieczki, wózek brązowo-błękitny a moje ulubione pluszowe body było mysio-szare.
Uprzejmie dziękowałam za kolejną torbę ciuchów po dzieciakach z rodziny i leciałam do sklepu na dział chłopięcy.
Chwilę trwało, zanim nauczyłam najbliższych, że róż i wszystkie dziewczyńskie historie typu cekiny, falbanki, ozdóbki u nas nie są tolerowane. "Poczekaj na przedszkole" grozili.

Aż pewnego dnia coś się we mnie wydarzyło. 
Zaczęłam zastanawiać się przed czym tak się bronię. 
Czy to myśl, że chłopaki mają łatwiej, że są silniejsi, że w razie czego po prostu przyłożą w pysk i to będzie oczywiste tak mnie nękała?
Czy może strach, że moje dziecko będzie głupiutkie i że będzie szalało za jakąś dzisiejszą odmianą Britney Spears czy Spice Girls?

Moje dziecko nie jest MOJE. Jest sobą. I będzie tym, kim tylko zechce być.
Z pewnością na początku będzie mi się przyglądać - i to jest jedyne co mogę zrobić - dać jej dobry przykład. Mimo to, ona ma zupełne prawo uznać, że moje ukochane sushi jest ochydne, Mumford and Sons to jakieś stare pierdziele i woli iść z koleżankami na plotki do Starbucksa niż do kina na dobry film. Moje zdanie nie jest jej zdaniem. 
Tamtego dnia postanowiłam, że odtąd dam jej wolny wybór.

I tak oto obok szmacianej lalki i uroczego króliczka leżą porozrzucane tory i drewniana kolejka.
W białym wózeczku dla lalek leżą jej "narzędzia", bo przecież jak tata, musi od czasu do czasu coś naprawić. Z dumą patrzyłam jak pędzi na rowerze przez park, chociaż jest jeszcze całkiem malutka i z czułością zbierałam kwiatki dla babci, te najładniejsze, największe i najbardziej kolorowe.
Zuch dziewczyna - myślałam gdy na treningu piłki nożnej była lepsza od chłopaków i wzruszyłam się jak nie wiem co na pierwszych pokazowych zajęciach na balecie. 
Ale strój ma czarny...

Ma prawie 4 lata. Jest kapryśna, łobuzuje i broi. Nosi różowe ciuchy i ma spinki brokatowe, które "kocha najbardziej na świecie, bo są piękne i błyszczą". 
Staram się być najlepszą mamą jaką mogę być tu i teraz. I mam najlepszą córkę na świecie!















0 komentarze:

Prześlij komentarz