lepiej późno niż później

Matka zna tylko dwa stany: z blogiem ale bez pracy, z pracą ale bez bloga. Może należałoby zrzucić to na karb małego doświadczenia jako blogera, może założyć totalnie nie optymistyczną wersję,  że nie ogarniam,  nie umiem się poukładać oraz że się po prostu nie nadaję.  Ale jak na urodzoną optymistkę przystało nic i nikt mnie koniec końców nie przekona, że jest niedobrze.



 Szybko sobie tłumaczę,  że to sytuacja zupełnie przejściowa,  że muszę się ot do zmiany przyzwyczaić.  Kiedyś podczas pewnej burzliwej rodzinnej dyskusji usłyszałam, że albo jestem durna, albo naiwna albo za młoda.  Nie będę ukrywać,  że pewno któraś z tych cech mnie dotyczy, ale po co się przejmować, trzeba się uśmiechać bo przecież i tak lepiej późno niż później! Ale nie o tym chciałam.  Chciałam o tym, że mam swoje 5 minut na blogowanie - w skrócie urlop. I tak tydzień już przebimbałam, ale jaki mi z tym dobrze to tylko najstarsi górale wiedzą.
Ale obiecałam, że nadrobię ten niemal miesiąc (sic!) bez NOWEGO, więc oto on.

Jest kilka takich miejsc, które nigdy nam się nie nudzą. W czołówce jest zabierzowskie rancho. Choćby przezjazdem, godzinka na zjezdżalnię, zwierzaki w zoo i sok jabłkowy.  Jest radość!












0 komentarze:

Prześlij komentarz