od grzechotki do orkiestry


    czyli o (nie)poszukiwaniu geniusza.
    Jest tak, że każda matka uważa swoje dziecko za wyjątkowe. I słusznie.
Jest też tak, że każda matka próbuje odkrywać w swoim dziecku niesłychane zdolności - oczywiście jak na jego/jej wiek.
    Jest również tak, że często owe zdolności okazują się sprawą normalną w tym wieku, ale z braku innych raczkujących bądź chodzących samodzielnie dowodów uznajemy, że nasze dziecko to geniusz.
    
    Ja miałam to kiedy malutka była jeszcze w okresie pełzającym. Wybraliśmy się do znajomych, którzy mają dwie cudne córki a one mają cymbałki. Więc moje dziecię podpełzło do cymbałek, nie znając tegoż instrumentu wcześniej, i po prostu wzięło pałki w pucułowate łapki i zaczęło stukać po blaszkach. No geniusz jak nic. Albo jak już zaczęła siedzieć, dałam jej bębenek i od razu profeska, jak tata, pałki i walimy aż uszy bolą.
    Naturalnie to nic złego, że dopatrujemy się wyjątkowości naszego dziecka. To raczej zupełnie normalna sprawa. Warto jednak nie wpędzać się od razu w przekonanie, że takiego talentu u dziecka, na ten przykład półrocznego, nie wolno zmarnować!
Warto do tematu podejść w naturalny i opanowany sposób.
    Oboje z mężem mamy wiele wspólnego z muzyką a malutka pierwszy raz weszła na scenę, kiedy miała miesiąc. Ale nie ciśniemy. Czasem on weźmie gitarę, ja usiądę do pianina i gramy, a Lena dołącza się z grzechotkami czy puszką jak ma ochotę, albo włazi mi na kolana i wali w pianino, albo szarpie za struny gitary, albo na środku pokoju poczyni coś w rodzaju spazmatycznych tanecznych ruchów - obawiam się, że to akurat ma po ojcu.
    Dużo pracujemy. Dlatego nie zawsze jest czas na takie piękne i umuzykalniające zabawy. Dlatego też znaleźliśmy świetną alternatywę. Zajęcia "Od grzechotki do orkiestry".
    
    Zajęcia prowadzone przez ZAKRĘCALNIĘ - "miejsce, w którym dzięki muzyce dajemy sobie szansę na wyciszenie i uspokojenie, tworząc równocześnie przestrzeń na realizację naszych marzeń ! Nie chodzi nam o naukę muzyki, o sprawdzanie predyspozycji, czy ocenianie zdolności. Muzyka nie jest celem samym w sobie, jest drogą do osiągnięcia wewnętrznej równowagi. Drogą do pogodzenia się ze sobą, swoimi dziećmi, rodziną, pracą – zaakceptowania własnego życia . Dzięki muzyce spróbujemy otworzyć się na siebie i na innych w szybkim, zamkniętym na relacje, świecie!"
    Pierwszy raz był ciekawy - zawsze obca mi była "dziecięca" stylistyka śpiewu, melodii. Nie moja bajka. Ponadto mąż doszedł do wniosku, że nie będzie udawał drzewa, ani nie będzie robił bzum bzum, ani nie będzie wymachiwał chusteczkami - no też nie jego bajka. Ale ja zaczynam rozumieć, że tu chodzi o malutką, zaczynam dostrzegać, że ona w to powoli wchodzi, że jest zainteresowana coraz bardziej. No i widzę, że Edyta, która prowadzi zajęcia zna się na rzeczy bardzo!



    Kilka słów o Edycie - absolwentka    Państwowego    Liceum Muzycznego   w     Krakowie    w    klasie fortepianu,   muzyki   sakralnej   na  PAT  i  pedagogiki o  specjalizacji muzyka na Uniwersytecie     Opolskim.    Ukończyła studia  podyplomowe  w zakresie  sztuk  plastycznych  i  pedagogiki  specjalnej a także muzykoterapię   na  krakowskiej  Akademii   Muzycznej.  Przez kilka   lat współpracowała    z    Chórem  Polskiego         Radia       w      Krakowie i   Cameratą    Silesia.  Od  kilkunastu   lat pracuje    jako      nauczyciel       muzyki ,  prowadzi   między   innymi    integracyjne  zespoły   muzyczne   według    autorskiej metody,   chór   dziecięco - młodzieżowy  “   Pokolenie   ”  i   zajęcia   muzykoterapeutyczne      z     małymi    i   dużymi dzieciakami.  W 2007 roku otrzymała Medal Komisji Edukacji Narodowej za innowacyjność w nauczaniu muzyki. Jest członkiem Stowarzyszenia Nauczycieli Muzyki oraz Polskiego Towarzystwa Edwina E. Gordona (propagującego umuzykalnienie niemowląt i małych dzieci), a także wykładowcą Kursów Gordonowskich.  Jest również certyfikowanym masażystą dźwiękiem wg. metody Petera Hessa i masażu Shantala. 

    
   No robi wrażenie prawda?
Ale to nie chodzi nawet o to wykształcenie w kierunku, to chodzi o to, że ja widzę jak mała na nią reaguje, jak mała reaguje na zajęciach. Poza tym, kontakt z innymi dzieciakami, jakaś pewnego rodzaju współpraca, ale i zachowanie odrębności - to mi się bardzo podoba. Nie chce grać na grzechotce - spoko. Nie chce się wymienić z innym dzieckiem - też spoko. 

    Od Edyty za zajęciach usłyszałam bardzo ważną rzecz - dziecko nawet jeśli robi coś innego i pozornie nie uczestniczy w jakichś czynnościach, koduje sobie to co do niego dociera. Nawet jeśli się bawi, a my coś mówimy, ono się nagle od tej zabawy potrafi oderwać i dołączyć do nas. I wszystko robi jak trzeba. 
Dało trochę do myślenia... 

    Tak czy inaczej, zajęcia bardzo polecamy wszystkim, którzy stacjonują w Krakowie, Trzebini lub Krzeszowicach. Pierwszy raz można przyjść bezpłatnie, zobaczyć czy to w ogóle zadziała. 
Mają także swój profil na FB, więc warto zajrzeć. Polecamy bardzo bardzo!

P.S. a ja i tak uważam, że mam dziecko geniusza.








0 komentarze:

Prześlij komentarz