KONFEDERACKA 4



    Odgruzowuję zaległy temat - krótko o tym, jak rozczarowała nas pewna krakowska knajpa. Jedliśmy tam już trochę czasu temu, ale wrażenie pozostało mocne.




    Zanim postanowiłam się wypowiedzieć, poszperałam trochę w sieci, co by się upewnić czy może to ze mną jest coś nie tak i wydziwiam. Ale okazało się, że znalazłam kilka recenzji, które podzielały moje wyobrażenie o tym miejscu.
 
    Lokal absolutnie cudowny! Wpisuje się totalnie w moje poczucie estetyki.
Stworzony do gubienia godzin - kawiarnia, restauracja, wine bar w jednym. Mówią, że jak coś jest do wszystkiego to jest do niczego. No w tym przypadku się nie sprawdza. Prawie.
    Wracając do walorów estetycznych miejsca to mogłabym tam zamieszkać. Wejście skromne, nie zapowiada niczego szczególnego. Pierwsza sala niewielka, raczej "krakowska" - ceglana ściana, zdjęcia w dużych ramach, kilka stolików, po prawej bar z imponującym wyborem wina. Ot, bar. Ale idąc dalej robi się naprawdę dobrze. Wysokie pomieszczenie, a tam pozostałość po piekarni, stuletni piec chlebowy stanowi centrum, choć w centrum nie stoi. Wokół niego jakby wszystko się odbywa. Jest antresola ze stolikami, jest gazowa rura, która daje oszałamiające ciepło, są wielkie okna na stare podwórko - jest cudownie. Dominuje biel jednocześnie nie dając poczucia "szpitalnej" sterylności. Kuchnia otwarta - widzisz, czujesz, słyszysz wszystko co za chwilę znajdzie się na twoim talerzu. Jest wspaniale!
    P.S. krzesełko dla dziecka też się pojawiło - istotny dla mnie element. 

    Obsługiwała nas miła kelnerka, która akurat miała swój pierwszy dzień w pracy, nieco zestresowana, ale bardzo w nas zaangażowana. Menu prezentowało się bardzo zachęcająco. Zajęliśmy stolik zaraz obok stanowiska kucharza, więc mogłam poobserwować proces twórczy.
    Byliśmy większą grupą, więc mogliśmy skosztować niemal wszystkiego - zaznaczę, że menu jest często modyfikowane, zawiera dwie, trzy przystawki, podobną ilość dań głównych i jakiś deser.
    Na stół trafiła paella, smażone kalmary, chłodnik z buraków, makaron z pesto, polędwica z sosem grzybowym, kurczak z makaronem i kilka innych drobiazgów. Niestety nic nie zachwyciło. Wszystkie dania były bardzo przeciętne. Odważę się nawet stwierdzić, że wiele osób w domu mogłoby przygotować je znacznie lepiej. Byłam naprawdę zawiedziona, tym bardziej, że kucharz był jednym z czterech kucharzy tworzących grupę Twój Kucharz - prowadzącą warsztaty kulinarne, na które planowałam się wybrać. 

    Czy miejsce polecę? Jako Wine Bar na pewno. Podane wina były świetne. Jako restaurację?
To był nasz pierwszy raz w Konfederackiej. Na pewno nie ostatni. Uważam, że należy dać szansę. Wtedy dam znać.








 zdjęcia pochodzą z fanpage'a Konfederackiej na FB.

0 komentarze:

Prześlij komentarz