matka pracująca!

Etatowa matka. Gospodyni domowa pełną gębą. Od rana do rana pieluchy, kupy, obiady, pranie, odkurzacz, siaty z marchewką i kiełbaską dla męża. Są przypadki, które realizują się w tym na milion siedemset procent. Ale są takie, które się nie realizują. Mówiąc wprost - ambicja, poczucie własnej siły i wartości, kobiecość i wcięcie w talii zanikają wprost proporcjonalnie do długości czasu spędzanego w domu. 



Pierwsze miesiące, lata w życiu dziecka są najistotniejsze - wiadomo! Warto spędzić ten czas z dzieckiem, jak najdłużej, dając mu wszystko co najlepsze. Społeczeństwo, lekarze, psychologowie i inne ustrojstwo podkreśla to na każdym kroku, zwłaszcza widząc ciężarną managerkę wyższego szczebla z dużej korporacji, jakby ta miała wypisane na twarzy, że po porodzie od razu wraca, bo są deadline'y, klienci, umowy, raporty i strututu...

Kobiety, które wracają do pracy, zanim brzdąc pójdzie do przedszkola robią to z wielu powodów - brak kasy, mało kasy i mogłobybyćtrochęwięcejkasy. Tak wskazują badania statystyczne. Oczywiście dotyczy to tylko kobiet po ogólniaku, bo taka ani nie ma wybitnej roboty, ani nie złapie kasiastego faceta, bo tacy się dzisiaj łączą w pary tylko w swojej kaście, a wszystkie ponadprzeciętnie mądre, piękne, wykształcone wracają w kierat bo to kochają, są ambitne i chcą się rozwijać. I mieć naturalnie jeszcze więcej kasy. 

Jak to łatwo ocenić czy ktoś postępuje dobrze czy źle. A statystki są w tym bardzo pomocne.

Wróciła do pracy, kiedy dziecko skończyło kilka miesięcy. Maluch jeszcze, ale ona już szalała w domu. Zawsze lubiła być w ruchu, między ludźmi, tak na sto procent. 
- nie przesadzaj, przecież wychodzisz z dzieciakiem do ludzi.
Tak, na zakupy, do parku między inne wózki, na kawę od wielkiego dzwonu.
Ale potrzebuje dynamizmu, potrzebuje wyzwań większych niż schabowy i kapusta zasmażana.
Potrzebuje tej innej odpowiedzialności. Potrzebuje czegoś dla siebie.
Dodatkowy pieniądz w domu też się przyda. I cała rodzina nie będzie tylko na jednych barkach. 

Jak to się pięknie dzisiaj mówi - zostawiła dziecko i wróciła do pracy. Gdzie zostawiła!? Na śmietniku? Pod supermarketem? Co do cholery! Nigdzie nie zostawiła. Znalazła opiekę najlepszą jaką mogła znaleźć, codziennie drży czy wszystko w porządku. 

Mamy pracować muszą choć nie chcą, muszą i chcą, nie muszą i nie chcą, i chcą a nie muszą.
Czasem odnoszę wrażenie, że lincz odbywa się praktycznie na każdej grupie, bo każdej społeczeństwo może coś zarzucić. Że porzuca dziecko, że stawia karierę wyżej, że ciągnie kasę z faceta, że jest leniwa i pozbawiona ambicji. Tak łatwo je oceniać. A jeśli nie daj Boże dziecko jest tylko jedno... łatka przyczepiona i finito. Nikt nie wysłucha Twoich tłumaczeń. 
Mam nieustanne wrażenie, że świat wpisał w macierzyństwo jakieś nieustanne męczeństwo, stos wyrzeczeń, psychiczne samookaleczanie się dla dobra innej istoty. 

Przecież to wszystko można pięknie ze sobą zgrać, jak z piosenką - odpowiednio dobrani instrumentaliści, miłe słowa, dobry aranż i z przyjemnością będziesz nucić codziennie przez najbliższe dwadzieścia lat.
Dla uproszczenia kilka coelhizmów: miej to w dupie, co kto myśli. Ty wiesz najlepiej co jest dobre dla Ciebie, Twojego dziecka i Twojej rodziny. Odrobina egoizmu jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
I najważniejsze: 

SZCZĘŚLIWA MATKA TO SZCZĘŚLIWE DZIECKO!



0 komentarze:

Prześlij komentarz