świątecznie po raz drugi czyli siedzimy w kuchni

Po całym dniu przedświątecznych szaleństw z miotłą i wałkiem miałam chwilę na przebieżkę po blogosferze, nie tylko tej rodzicielskiej. Wszędzie jak nie choinki, to sposób na piękne pakowanie podarków, ozdoby i inne dekoracyjne cuda. Nie dziwne bo Święta, ale skąd oni mieli na to wszystko czas, zadawałam sobie pytanie.
Dominujące jednak były własnoręcznie dekorowane pierniczki lub ciasteczka korzenne - te drugie znacznie częściej bo całkiem proste i nie muszą leżeć i mięknąć.
I tu dopadła mnie pewna refleksja - sporo z tych pierniczkowych pyszności, szczególnie jeśli wykonawca porwał się na ambitne formy i kształty - ikeowe łosie i choinki czy emipkowe bałwanki i śnieżynki - były średnio udane o dekoracji nie wspominając. Myślę, że to wynik silnej potrzeby przynależności do grupy "swiatecznie aktywnych" oraz przesadnej handmade'owej egzaltacji.


My też zrobiliśmy świąteczne ciasteczka, korzenne bez miodu, bo mała jeszcze nie je. Były pyszne, jak to korzenne ciasteczka. Ciężko zepsuć jeśli robisz z przepisu. Natomiast ich wygląd pozostawał wiele do życzenia - empikowe foremki nie chciały współpracować a lukrowe pisaki nie pomagały marnemu talentowi. Ani ja ani Lena nie zrobiłyśmy tego dobrze. Nawet tutoriale nie sprawiły, że polewa z torebki i wykałaczka uczyniły cuda. Jak się talentu nie ma do takich spraw to się nie ma - więc nie ma raczej potrzeby się tym chwalić.

Pod którymś takim mniej udanym wypiekiem przeczytałam kilka niezbyt pochlebnych opinii, na co autor rzeczonych smakołyków zarzucał odwiedzającym, że jemu się podobają, przecież są ładne, inni mają gorsze a poza tym nieładnie krytykować tak przed Wigilią.
Wniosek nasuwa się sam - jeśli nie chesz negatywnej krytyki nie ładuj się na forum z badziewiem. Miej dystans do swoich wytworów, do siebie i do świata. 
A później oglądamy w kolejnym talent show kolejnego kosmitę bo przecież on uważa, że jest świetny i jego/jej dziewczynie/mężowi/matce/dzieciom się podoba.

Nasze ciastka smakowały dobrze. Wyglądały fatalnie, tak że nie ma się czym chwalić. Ale kiedy dorobię się odpowiednich foremek, albo zrobię odpowiednie ciasto, albo nauczę się jakimś cudem tego malowania po ciastkach to na pewno je tutaj pokażę. Bo wolałabym raczej stanowić inspirację niż dowód na to, jak bardzo świąteczne ciasteczka korzenne mogą się nie udać.

Ale radości było mnóstwo! I za rok z pewnością to powtórzymy!




  



0 komentarze:

Prześlij komentarz