I może tylko troszkę mi żal, że nie obejrzałam sobie żywej Florence. Ale przyjdzie czas. Ja wierzę, że na wszystko przychodzi czas. A w weekend, poza cudownym koncertem Miąższu na Pompowej scenie, był także czas spotkań i festiwalu pierogów, który swoją drogą z roku na rok coraz bardziej mnie rozczarowuje. Bo pierogi kocham miłością ogromną i od dziecka, za sprawą babci mojej. Na święta to nic tak nie jest ważne jak pierogi i cały dom walczy o ostatnie sztuki.
W każdym razie weekend udany i kolejny po którym jestem raczej zmęczona niż wypoczęta. Ale wiadomo, przyjdzie na wszystko czas...
P.S. dokonaliśmy kolejnego zakupu do biblioteczki Malutkiej. Cudne Misie od Dwóch Sióstr.
 |
Koszulka Zara, spódniczka Molly&Jack, buty - H&M |
Świetne zdjęcia, a maluch cudowny:)
OdpowiedzUsuńdziękuję w imieniu malucha. I chyba też taty ;)
UsuńŚliczna dziewczynka. Zdjęcia miłe dla oka. Będę zaglądać częściej. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDzięki. i zapraszam naturalnie!
UsuńLubię klimat Waszych zdjęć:) A oczy Lenki...można się zapomnieć:)
OdpowiedzUsuńTo bardzo miłe co piszesz. I fakt, zapadam się w te oczy codziennie!
UsuńPozdrawiam!
O nie, pierogi! Nie jadłam ich chyba pięć miesięcy i umieram z tęsknoty... Za miesiąc będę w Polsce to nadrobię ;) Cudna ta Wasza córeczka! Też uwielbiam Florence and The Machine <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)