Czasem sobie siedzę i myślę, co młoda odpowiedziałaby gdyby na ten przykład w ogóle nie była zainteresowana tematem. I same raczej niekulturalne kwestie przychodzą mi do głowy.
Ale wracając do Zośki to stłukła jej się głowa, po tym jak Malutka przyłożyła nią o podłogę chyba. Pomyślałam sobie że raz, trzeba sprawić nową Zośkę, dwa - wybrać alternatywę dla gipsowej głowy i trzy - wpłynąć na dziecię, żeby lalką nie rzucało. W ogóle, żeby rzucało tylko piłką, a nie lalką, klockiem, misiem, rowerkiem, marchewką czy kubkiem z wodą.
I zaczęłam szukać. Internety mają wiele do zaoferowania w tym temacie. Pierwsze kroki - Allegro - zobaczymy, czy będzie miło i uda się nie przepłacić. Niestety ani jedno ani drugie w zestawie lalka + allegro nie działa. Kroki kolejne - blogi. Gdzie i kto i co napisał o lalkach, gdzie pokazał jakąś niezwykłą. I już jakieś inspiracje poszły. Potem jeszcze rzut oka na Etsy, Dawande i Decobazaar. Wklepałam jeszcze kilka adresów znanych mi sklepów z ekskluzywnymi zabawkami i........ było mi jeszcze gorzej niż na początku.
Do całego mętliku dołożyłam sobie jeszcze kilka teorii o lalkach a przede wszystkim pedagogikę waldorfską, która mnie w niektórych swoich aspektach nieco zmroziła przyznam.
Obecnie mam kilka typów, zarówno wśród rodzimych producentów jak i pośród twórców z zagranicy. Szczególnie Francuzi jawią mi się spokojem, klasą, piękną estetyką, słodką melancholią i innymi takimi cudownościami. Ah, gdybym mogła jeszcze raz być dzieckiem....
Zatem ostatnie dni, nie licząc od ósmej do szesnastej, spędzamy na poszukiwaniach. Ja szukam lalek, Małż szuka fury dla rodziny, a Lena szuka inspiracji do zabawy - ciąga babcię do parku i takie rzeczy wyrabia:
![]() |
Malutka wybrudziła jeansy z H&M, bluzę z ZARY i butki kupione za dwie dyszki na Pl.Wolnica. |
0 komentarze:
Prześlij komentarz